Po pierwsze - dziękuję wszystkim za ciepłe i wspierające komentarze pod ostatnim postem. Sytuacja zaczyna się powoli prostować - co prawda bardzo powoli, ale wciąż :) przed Samhain zawsze życie mi tyłek przetrzepie...
po drugie - no właśnie, udanego Samhain/Halloween, dla tych, którzy je obchodzą :)
po trzecie - rok temu zdarzyło mi się w życiu coś bardzo smutnego, więc pewnie dzisiaj w ramach świętowania będę siedzieć i ryczeć :P. Przez ten rok udało mi się trochę dystansu do sprawy nabrać, ale wciąż boli jak cholera.
Love still burns.
na pocieszkę dla samej siebie - piesnia :)
Życzę żeby w tym roku bolało mniej ;)...a może i wcalę;)Pozdrawiam serdecznie;)
OdpowiedzUsuńNaj naj najlepszego ^^ :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj przyjdą dobre duszki i będzie coraz lepiej.
Nie rozpaczaj za wiele! Buziolki! Chcesz sowy? :))
OdpowiedzUsuńsowy? zawsze :D rozpaczać nie mam zamiaru, dla odmiany podpiłam się na wesoło :P
OdpowiedzUsuń"Niech pociechą dla nas będzie to, iż żaden ból na świecie nie trwa wiecznie. Kończy się cierpienie, pojawia się radość - tak równoważą się nawzajem." Albert Camus
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego :) Pozdrawiam
Elizo :) ciepłe myśli Ci przesyłam :)
OdpowiedzUsuńNie wyj, babo ;) ;* Zawsze może być gorzej ;) I oczywiście świątecznie najlepszego - blogowo, bo telefon posiada 0 na koncie :P
OdpowiedzUsuń