Pomoc dla Lenki

poniedziałek, 13 czerwca 2011

czekanie / waiting

to czekanie zaczyna mnie męczyć... ciekawe jak długo jeszcze... może dociągnę do Kupały? :P

na razie zapowiada się cudowny pobyt w szpitalu... :/ miała mnie doktorka dzisiaj położyć, ale raz, że na razie nic się nie dzieje, a dwa, że dowiedziałam się, że jasne, jak chcę to mogę zostać w szpitalu, ale jest wolnych tylko kilka łóżek na korytarzu - ginekologia jest tak zapchana. No to przepraszam, wolę poczekać w domu :/, nawet jeśli ma to oznaczać zamieszanie, jeśli zacznę rodzić w środku nocy.

A miałam nadzieję, że będzie lepiej, niż kiedy leżałam z Antkiem... wtedy na 6-osobowych salach leżało po 8 kobiet + 3 - 4 naświetlanych dzieci... koszmar. Po 3 dniach wyłam w poduszkę...

No ale na razie nie ma co się przejmować, początek tygodnia, to więcej pacjentek, może się przepcha :P.

W domu ciężko się ruszyć, bo panowie malują balkony, więc wszystkie roślinki trzeba było zabrać do środka... (przy okazji okazało się, że ogrodniczka ze mnie do d... :P nie wyrosło prawie nic, głównie pokrzywy, których na pewno nie sadziłam :P) na dodatek okna muszą być pozamykane, bo smrodzą podnośnikiem niemiłosiernie.
A mnie - na zmianę - albo roznosi energia, albo śpię... Powoli kończę też szydełkowe cosie, które pozaczynałam... Zrobiłam 5 słoików musu truskawkowego... (6 właściwie, ale 1 już pusty, bo się nie zawekował :P) I jutro pewnie jeszcze zbiorę się z rana i nazbieram trochę kwiatu lipy - kocham je absolutnie, to jeden z moich naj naj kwiatów i uwielbiam ten zapach... ^^
I naprawdę marzę, żeby już było po wszystkim.

PS. Aha, i skończyłam czytać "W północ się odzieję". Rewelacyjna ^^.

PS2.. Postaram się teraz wszystkie notki wrzucać po polsku i po angielsku. Zaczęłam się łapać na tym, że zapominam, jak się tego języka używa... czytać mogę, ale jak przychodzi czas, żeby samemu coś powiedzieć albo napisać... ups :P.
Przyznaję, że potężnym kopniakiem w tym kierunku było to, że do grona osób obserwujących mojego bloga dołączyła Angelina - której strona jest dla mnie wielkim źródłem inspiracji.

***
I'm tired of this waiting... I wonder, how long... maybe till Midsummer? :P

As for now it seems I'll have wonderful time in hospital... :/ My doctor told me, I'll be staying in hospital today, but nothing happens now, and I was told, that I, ofc, can stay, but there are beds only in corridor, the gynecology ward is full. Sorry, I prefer staying home :/, even if it means problems if the childbirth starts in the middle of the night.

And I really hoped, that it'll be better than when Anthony was born... then, in 6bed wards there were 8 mothers (with children ofc) and 3 - 4 special beds for children, who needed irradiation (or what it's called :P)... a real nightmare. At 3rd day I couldn's stop crying.

But now I'm trying to not be worried about that, it's the beginning of the week, so naturally there's more patients...

At home, there's really hard to move now, because they're painting the balcony, so all plants were moved inside (and it showed up, that I'm rather crappy gardener - naerly nothing grown up, mainly nettles - and I certainly didn't plant them :P) and all windows need to be closed - the lift  stinks really bad.
And as for me - I'm outbursting with energy or - sleeping.... slowly I'm getting to an end with all crochet things... I've made 5 jars of strawberry mousse (actually 6, but 1 is already empty, because it didn't close properly). And tomorrow morning maybe I'll go and collect some linden flowers - I absolutely love it, these are one of my favourite flowers and I really love that smell ^^.
And I really dream, that it's all over...

PS. I've just ended reading "I shall wear midnight". It's Great ^^.

PS2. From now I'll try to put posts both in Polish and English. I've noticed, that I'm forgetting how to use that language... reading and listening makes no problems, but when it comes to say or write something... whoops :P
I must admit, that a huge "kick" for that decision was when I saw that Angelina joined the group of my blog observers ... and her blog is a source of great inspiration for me. :)

6 komentarzy:

  1. Kochana, to ja trzymam kciuki, byś do Kupały doczekała! To dopiero byłaby data narodzin z piękną tradycją.... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, z tą Kupałą to by było coś... :) W dodatku jakby dziewuszka była... :)

    Na lipę i ja idę w tym tygodniu, już nawet mam upatrzone gdzie ;P, Pratchett czeka - jak i wszystko - na po-obronie, i tak sobie myslę: jak, no JAK?? Ty się z tym wszystkim co robisz wyrabiasz :))

    A co do angielskiego: weź mnie nie zakomplekszaj :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymamy kciuki, chociaż do Kupały jeszcze ciut :) Hmmmm brzmi romantik...
    Ambitna z Ciebie dziewczyna i silna... dasz rade ze wszystkim. Kiepską ogrodniczką się nie przejmuj. Ja choć zapalona ogrodniczka (to mój wymarzony niespełniony zawód) ciągle ucze się na błędach i do mistrzostwa daaaaaleka droga :)
    Narobiłaś nam smaka tymi słodkimi słoiczkami :-P
    Po angielsku powiadasz... :) podziwiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tak jak Nurrgula, trzymam kciuki by do Kupały :) a co.. :)

    a cóż to za książeczka? ja jestem molem książkowym, więc oczywiście dopytuję :)

    Ja w weekend przyszły ruszam na kwiat lipy, uwielbiam jej zapach.. mam zamiar zrobić syropy.

    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Natalia - to najnowszy Pratchett :)

    Maryś - to nazbieraj i mi, ładnie się uśmiecham ^^.

    A do Kupały zdecydowanie nie doczekamy, bo już się zaczęło :P jak tak dalej pójdzie, to za godzinę się będę zbierać do szpitala :P

    OdpowiedzUsuń
  6. ojojoj :O i chyba się zaczęło bo się Tuome nie odzywa... czekamy na dobre wieści :)

    OdpowiedzUsuń

Ogłoszenia