w sobotę w nocy Wojtek wymiotował... zrzuciłam to na karb ogromnej ilości naleśników, jaką pochłonął tego dnia, tym bardziej, że podobne przygody z przejedzenia już mu się zdarzały.. resztę nocy rykiem uprzyjemnił Antoś. W niedzielę niby nic się nie działo, ale dziecka z jednej strony jakieś niemrawe były, z drugiej - strasznie drażliwe... W poniedziałek od rana Wojtka dopadła biegunka, przed południem dołączył do niego Antek, a do wieczora wzięło również pana męża... tylko jakoś mnie ominęło (tfu tfu), ale może to dzięki witaminkom, albo po prostu nie czuję, bo po żelazie w tabletkach i tak mnie wywraca na drugą stronę...
Dzisiaj Wojtek już w porządku, resztę też puszcza.
A ja mam ochotę wykonać efektowny "pad na pysk".
Oby do końca tygodnia :P
W niedzielę najprawdopodobniej wybiorę się razem z Antkiem do rodziców, odwiedzę Marysię :), dam się trochę porozpieszczać (już to widzę - jak znam Antoniego, to zafunduje mi pobudkę o 5 rano ><"), sprzedam dziecko na tydzień i, jak wrócę do domu, wezmę się za porządniejsze sprzątanie gniazda :).
A coby nie było tak zupełnie łyso i bez obrazków, to pokażę, jakie prezenty ostatnio dostałam :)
śliczne pocieszajkowe kolczyki od Dysiaka
(genialnie prezentują się przy moich czarnych golfikach, które ostatnio namiętnie noszę - choćby dlatego, że tylko w nie się jeszcze mieszczę :P) i równie śliczne - i pachnące frezją - woreczki od Kasi
Wojtek oczywiście od razu zawłaszczył sobie tą z elfikami (bo przecież mają skrzydełka, sukienkę i kwiatki w najpiękniejszym kolorze - różowym :D)
a żeby nie było, że się obijam i nic nowego nie robię...
nad stołem zawisła sobie gałązka, na której wciąż przybywa ozdób :)
(tutaj trochę łysa, bo zdjęcie robione w sumie pierwszego dnia - w przesilenie
a tu kolejny pentakl - na zamówienie, dziś poleciał do nowego właściciela. Życzenie było, żeby był prosty - to i jest :D
przy okazji podskoczył mi skill w pirografii :D
teraz zmykam zajmować się typowo damskim zajęciem - cerowaniem majtek i skarpetek :P
Tak, tak, spodziewam się ciebie niechybnie :) :D Dziecisków szkoda, ale to wiruch wiosenny, który panuje wszędzie, u nas był chrychający, ale też już ok :) & jakie masz ładne nowe rzeczy... i czyżby na gałązce były moje ptaki?? :) :P
OdpowiedzUsuńTwoje twoje :) w końcu jakieś miejsce dla siebie znalazły, bo wcześniej tak się smętnie pałętały z miejsca na miejsce... jeszcze trochę i zaczną wić gniazdko :D
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twoją wytrwałość przy rozchorowanej gromadce ;)
OdpowiedzUsuńgałązka śliczna z tymi ozdóbkami :)
pozdrawiam.
Tak, tak :) gałązka śliczna, świetny pomysł na ozdobę nad stołem :) Zdrówka dużo życzę :)
OdpowiedzUsuńSliczna galazka!
OdpowiedzUsuńWspolczuje "domowego szpitala" i szczescie w nieszczesciu, ze Ciebie ominelo (tfuj, tfuj)
Kolczyki kobiece, pasowac beda nie tylko do czarnych golfikow Tuomeczko:-)
A w ogole to trzymam za Ciebie kciuki:-)))))
Sciskam Cie slonecznie cieplutko i moc pozytywnych mysli sle:-)))))