już w domu. Chwilowo bezdzietna :)
Mikołaj nas pięknie w tym roku obdarował... :) szczególnie się cieszę z głośników i prezenciku od Marychetki :)
I kolejne ambitne podejście do sprzątania :P oraz nadrobienia zaległości "craftowych" i zdjęciowych.
a na koniec krótkiej notatki - prezent który poleciał do Marysi :) już dostała, to się można pochwalić :P
środa, 29 grudnia 2010
piątek, 24 grudnia 2010
wtorek, 21 grudnia 2010
Yule
Dobrego Yule. Niech nowo narodzone słońce przyniesie wam światło, ciepło i radość :).
***
a z takich bardziej prozaicznych rzeczy. Dziecka właśnie pojechały do babci, więc przynajmniej przez jeden dzień, nie będę musiała oglądać Krecików i innych Teletubisiów :P. Może uda mi się choć trochę nadrobić z prezentami, bo jakoś mi czas uciekł... a tu jeszcze wszystko w rozsypce ><". Kilka prezentów już gotowych, z jednego jestem nawet bardzo dumna :). Jeszcze jutro parę rzeczy do załatwienia... może się wyrobię :P. No i obfocić to wszystko, bo przecież trzeba się pochwalić :P ale to już po świętach.
***
a z takich bardziej prozaicznych rzeczy. Dziecka właśnie pojechały do babci, więc przynajmniej przez jeden dzień, nie będę musiała oglądać Krecików i innych Teletubisiów :P. Może uda mi się choć trochę nadrobić z prezentami, bo jakoś mi czas uciekł... a tu jeszcze wszystko w rozsypce ><". Kilka prezentów już gotowych, z jednego jestem nawet bardzo dumna :). Jeszcze jutro parę rzeczy do załatwienia... może się wyrobię :P. No i obfocić to wszystko, bo przecież trzeba się pochwalić :P ale to już po świętach.
poniedziałek, 13 grudnia 2010
nadrabiam zaległości :)
Ostatnio w końcu udało mi się w trakcie zakupów nie zapomnieć o bateriach do aparatu, więc zaraz sypnie zdjęciami :)
po pierwsze - efekty opierniczania się :)
przed lukrowaniem...
... i po lukrowaniu :)
po drugie - pierniczki i pomarańcze chyba zwabiły mi gryzonie... i nie mam tu na myśli dzieci, które pierniczkami obżerają się bez umiaru (tzn. Wojtek, Antoś głównie je nadgryza i chomikuje pod szafkami ><")
sami spójrzcie...
(myszony są na prezent dla bratnich kotów :D)
i trochę staroci, jakieś biżuterie, jakieś frywolitki, bransoletki... generalnie cały śmietnik, którego do tej pory nie chciało mi się obfocić :P
to by było na tyle :)
jeśli wystarczy mi samozaparcia, to może jeszcze uda mi się dziś skończyć prasowanie, ubrać choinkę i polukrować przynajmniej część pierniczków do jedzenia :D
po pierwsze - efekty opierniczania się :)
przed lukrowaniem...
... i po lukrowaniu :)
po drugie - pierniczki i pomarańcze chyba zwabiły mi gryzonie... i nie mam tu na myśli dzieci, które pierniczkami obżerają się bez umiaru (tzn. Wojtek, Antoś głównie je nadgryza i chomikuje pod szafkami ><")
sami spójrzcie...
(myszony są na prezent dla bratnich kotów :D)
i trochę staroci, jakieś biżuterie, jakieś frywolitki, bransoletki... generalnie cały śmietnik, którego do tej pory nie chciało mi się obfocić :P
to by było na tyle :)
jeśli wystarczy mi samozaparcia, to może jeszcze uda mi się dziś skończyć prasowanie, ubrać choinkę i polukrować przynajmniej część pierniczków do jedzenia :D
piątek, 10 grudnia 2010
siię robi...
nie opierniczam się, bynajmniej :P
tzn. opierniczałam się wczoraj z rezultatem 272 pierniczki, które teraz trzeba przyozdobić (byłoby 300, ale z bólem serca musiałam resztę ciasta wywalić, bo się to do bardzo późna przeciągnęło i pod koniec ledwo powstrzymywałam się od zaśnięcia w cieście albo piekarniku :P) . I dziękuję Dziabce oraz Monice za udostępnienie przepisu :) O dziwo, póki co, pierniczki są dość miękkie :)
Poza tym, cały czas coś robię - pomarańcze i cytryny się suszą (wskazówka na przyszłość - nie suszyć cytryn w piekarniku, zapach jest mało przyjemny ><"), dziubię gwiazdki frywolitkowe na choinkę, powoli biorę się za prezenty... :) i sprzątam.
Muszę się jeszcze dziś wybrać do jakiegoś ciuchaja, zakupić ręczników, których mi nie będzie żal przerobić na cosia pod drzwi balkonowe - bo z nich ciągnie i cieknie. I potem jeszcze osłonki pod okna i coś pod biurko, bo mi nogi marzną :P.
tzn. opierniczałam się wczoraj z rezultatem 272 pierniczki, które teraz trzeba przyozdobić (byłoby 300, ale z bólem serca musiałam resztę ciasta wywalić, bo się to do bardzo późna przeciągnęło i pod koniec ledwo powstrzymywałam się od zaśnięcia w cieście albo piekarniku :P) . I dziękuję Dziabce oraz Monice za udostępnienie przepisu :) O dziwo, póki co, pierniczki są dość miękkie :)
Poza tym, cały czas coś robię - pomarańcze i cytryny się suszą (wskazówka na przyszłość - nie suszyć cytryn w piekarniku, zapach jest mało przyjemny ><"), dziubię gwiazdki frywolitkowe na choinkę, powoli biorę się za prezenty... :) i sprzątam.
Muszę się jeszcze dziś wybrać do jakiegoś ciuchaja, zakupić ręczników, których mi nie będzie żal przerobić na cosia pod drzwi balkonowe - bo z nich ciągnie i cieknie. I potem jeszcze osłonki pod okna i coś pod biurko, bo mi nogi marzną :P.
Subskrybuj:
Posty (Atom)