Pomoc dla Lenki

niedziela, 14 listopada 2010

powrócona

od rodziców. miłe ciche dni dobiegły końca :/

plan roboczy na dni "bezdzietne" został w większości wykonany - udało się dogadać z maszyną do szycia, skończyć rękawiczki - Wojtek założył i latał w nich wołając, że ma "packi" :D (zdjęcia wrzucę jak zrobię :P chociaż po prawdzie to mało co w tym do fotografowania :P), chałupa też względnie ogarnięta, zostało tylko mycie podłóg (na tę wyjątkową okazję pożyczyłam od brata mopa, bo mam dość zasuwania ze ścierą na kolanach :P) i prasowanie. Nawet okna mi się  udało przez te dni pomyć :D

Nie skończyłam za to "czegoś na skarpetki" dla Wojtka, ale mi się raz, ze nie chciało, dwa, że mi się wizja odmieniła. I nie ogarnęłam aparatem tego, co już mam porobione, a co by się przydało w końcu obfocić. Chyba jednak muszę zainwestować w nowe baterie, bo mnie szlag jasny trafi ><".

U rodziców sobie, powiedzmy, że odpoczęłam też, co się głównie objawiało włączeniem dzieckom MiniMini i zaszywanie się w jakimś cichym kątku z książką. Udało mi się w końcu dokończyć "Przedksiężycowych" Kańtoch - całkiem całkiem toto + "Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny" - miłe zaskoczenie, bo innych książek Brzezińskiej (znaczy się o Twardokęsku) przetrawić nie mogłam i wykładałam się na góra 30tej stronie + "Odnaleźć swą drogę" - też całkiem sympatyczne, chociaż to "swą" w tytule o mało mnie nie odstraszyło skutecznie od całej książki - bo na wszystkie "me, "twe", "swe" itd reaguję po prostu alergicznie. Ale czytadełko okazało sie dosyć przyjemne, może tylko główna bohaterka nieco wkurzająca - zachowuje się jak 12latka z burzą hormonalną... chociaż ja też bym chciała sobie tak czasem siąść nad flaszką wódki i ponarzekać sobie, jak świat mnie nie kocha i życie jest generalnie do dupy, mimo że nie jest :P 
eeeeeee.... w sumie to robię, może poza wódką, bo jest fuj :P a biedni czytelnicy bloga muszą tego wysłuchiwać... :P
No i wczorajszy wypad do niejakiej Marychetki i pogaduchy babskie do 1 w nocy (za co zostałam ukarana powstaniem dziecięcia młodszego o 5 rano ><")

mąż w tym czasie pozostał w Lu i się socjalizował o godzinach nieludzkich z moim bratem, a jego szwagrem :P gdzie również popędził i dzisiaj
za co prawdzopodobnie zostanie pokarany jutro straszliwym bólem głowy i generalnie życia.

ja w tym czasie idę się namaczać z "Wiedźmą.com.pl" w łapce :P

3 komentarze:

  1. Ooo, współczuję, jakbym wiedziała że Ci dziecię wstanie tak rano to bym Cię wcześniej wypuściła :P A na następny raz skołuję wódkę, to nic że fuj, ale ponarzekać można, hahah :D :}

    OdpowiedzUsuń
  2. wódka fuj.
    a ww. bohaterka równie efektownie i efektywnie radzi sobie z cierpieniem za milijony nad kuflem piwa, drinkiem, albo przypaloną kaszą. tudzież nad strumykiem po próbie umycia się o mało nie zakończonej zatopieniem panny Lachy :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Przynajmniej sobie pocztałaś;) Zawsze to coś;D

    OdpowiedzUsuń

Ogłoszenia