Pomoc dla Lenki

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

wiosna, panie sierżancie!

(filmu nie oglądałam :P)

Wyczekiwana zielona mgiełka w końcu się pojawiła ^^.

Chociaż wiosna ma i swoje minusy... z których jeden skutecznie mi podniósł rano ciśnienie.
Mrówki.
Człapię rano ledwo przytomna do łazienki - a tu przy ścianie w przedpokoju - piękna defilada tego małego diabelstwa ><". Podejrzewam, że mój wrzask pobudził wszystkich w bloku. W ciągu pół godziny mrówczy żywioł został jako tako opanowany za pomocą olejku lawendowego, ale muszę się zaopatrzyć w płytkę przeciw owadom.... ale jak na klatce ładnie pachnie :D może nieco zbyt intensywnie tylko...

W piątek naszło mnie na poprawiny :) Marudziłam na tego aniołka, marudziłam - wiec w końcu przestałam marudzić i wzięłam go w obroty - przerobiłam sukieneczkę (dalej nie jest to to, co bym chciałam, ale lepiej niż poprzednio) i dodałam mu rumieńce - wszak wiosna jest :).
rumieńce chyba niezbyt widać, ale tam są :P

Żabolek dostał kieckę - i pojechał na urlop na Hawaje

Ale przed wyjazdem zdążył sobie cyknąć fotkę z chłopcami

Do kompletu pokażę, jak mi przybywa panienki motylkowej
Już bliżej niż dalej :)

A, i słoiczek TUSALowy jeszcze

Cóż poza tym.... młoda dziś w Warszawie - pani rehabilitantka stwierdziła sporą poprawę w kontroli główki i w nóżkach, natomiast dalej są problemy z pleckami i barkami. Do kompletu dwa nowe ćwiczenia, jedno wycofane, kilka w nowym lepszym (czytaj dłuższym i bardziej męczącym) wydaniu. Teraz czekam na powrót moich dzielnych podróżników.

A na koniec - na życzenie Nurrguli - butki :D
Nie dość, ze bardzo mi się podobają, to jeszcze są wygodne :D.

Zmykam na mrówczy patrol (bo mrówy nie dają za wygraną i cały czas przysyłają swoich zwiadowców, aby przejąć władzę nad świa...eee...jedzeniem :P).

PS. Za jakie grzechy Blogger chce zabrać stary interfejs?! Ja się tak nie bawię :( Ten nowy mi się zupełnie nie podoba.

czwartek, 19 kwietnia 2012

tam i z powrotem

Pogalopowałam... i w niedzielę przygalopowałam z powrotem do siebie :).
W miarę wypoczęta, bogatsza o stos szmatek i nowe buty :D Mama moja o mało się nie przewróciła, jak zobaczyła, ze jej córka wybrała sobie czarne pantofle na obcasie - i nikt mnie do tego nie zmuszał! Po prostu cud nad Krzną :D.
A w szmatkach wygrzebałam między innymi to
Taka cudna makatka ^^ I to za cztery pińdziesiont :D
Tutaj jeszcze przed praniem i prasowaniem.... bo miałam jej nie zabierać. Ostatecznie jednak przyjechała ze mną.... i leży póki co w szafie.

Na froncie robótkowym dosyć monotonnie, wpadłam w szał krzyżykowania... chociaż żaba też się zrobiła :)
Oczywiście do szkółki przytulankowej.
Żabolek dostanie jeszcze koronę (już jest) i sukienkę.
Tylko nie wiem kiedy...

W poniedziałek wieczorem rozbolał mnie ząb. Zdarza się, ale zazwyczaj szybko mnie puszcza... a tu dpa. Wieczorem bolał, w nocy bolał, rano bolał.... po południu poleciałam szukać dentysty, który coś z tym zrobi. Znalazłam - pani wzięła mnie na następny dzień.... i znów dpa. Ukruszona ósemka, nie ma co się z nią cackać, trza rwać. Ale ona nie zrobi. Dała mi telefon do jakiejś przychodni. Dzwonię - najbliższy wolny termin w czerwcu ><". Do domu wróciłam zaryczana - ząb boli dalej, a perspektywa męczenia się z nim nie wiadomo ile - przytłoczyła jeszcze bardziej.Ale od czego jest wujaszek Google - znalazł się dentysta - i od dzisiaj jestem "szczęśliwą" posiadaczką dziury po górnej lewej ósemce. Przy okazji trzymajcie kciuki, żeby mi się nic nie paprało tam, bo rodzicielka zdążyła mnie nastraszyć suchymi zębodołami i zaczynam mieć jakieś schizy ><".

Na poprawę nastroju po tych mrożących krew w żyłach (przynajmniej moich - ja się panicznie boję dentysty) historiach - wiosenne panienka :)
Dobrej nocy :)

czwartek, 5 kwietnia 2012

galopem z życzeniami

Ano, galopem, galopem, bo pakować się muszę :) Dzisiaj zjeżdżam z dzieckami do rodziców, gdzie mam zamiar pozostawać do przyszłego piątku.
W związku z tym, że będę miała bardzo ograniczony dostęp do sieci - już dzisiaj chciałam złożyć życzenia wszystkim świętującym Wielkanoc. Niech te święta będą dla Was pogodne i spokojne.

W końcu udało nam się zwalczyć wszelkie choróbska (tfu tfu) - tylko Wojtkowi udało się nie rozłożyć. Wirusiska wstrętne skutecznie uniemożliwiły mi wysprzątanie domu... i mi źle z tym. Wiosenne porządki to w moim wypadku nie wybór, a wewnętrzny przymus... Już wiem, co będę robić jak wrócę :P.

Przy okazji wyjazdu mam nadzieję nadrobić zaległości robótkowe... szczególnie w materii haftów, bo tam mi taka góra urosła, że nie wiem, czy się do lipca wyrobię :/. Przybyło mi sporo Madame (w ramach chorobowego oglądania Naruto :D), ale następne już czekają w kolejce i się niecierpliwią.
Nadrobiłam za to zaległości szkółkowe.... których zaraz sobie znowu narobię :/ Niestety nie chce mi się ciągać maszyny do mamy :P, a szycie w ręku - chociaż lepiej się z nim czuję - to jednak nie ten efekt.
A oto co zrobiłam:
Kuń


i kolejny misiek  - strasznie mi nie wyszedł :/
Może jakby był z futra to by lepiej wyglądał... miałam mu też trochę skrócić łapki... Ale nic, jest jaki jest. Wojtuś przerobił go na misiowego króla - zrobił mu z papieru koronę i tron.... i przyznam, ze misiek od razu wygląda dużo lepiej :). Muszę mu w końcu cyknąć fotkę :).

A na koniec - oczywiście mały Leniuszek. Rehabilitantka dała prikaz kłaść małą jak najwięcej na dość twardym podłożu  - np. na kocyku na podłodze. Malutka bardzo to lubi, w dzień nie chce w ogóle zasypiać w łóżeczku, tylko na podłodze... ale kocyk jak widać to dla niej też za dużo :P. Z dzikim uporem złazi z niego i dopiero wtedy zasypia. Wszelkie próby przeniesienia jej na kocyk lub do łóżeczka kończą się groźnymi pokrzykiwaniami. A oto jak ostatnio usnęła...
(wyjdę na wyrodną matkę :P)
Kręciła się, pokrzykiwała... a jak doszła do zaprezentowanej na zdjęciu pozycji momentalnie usnęła.
Mój mały dziwaczek.

Teraz kończę, pędzę do przedszkola po chłopców i rozpoczynam operację "Pakowanie". Do zobaczenia po świętach :).

Ogłoszenia