Pomoc dla Lenki

sobota, 27 listopada 2010

:>

sezon przedświątecznej konspiracji uważam za otwarty :>

poniedziałek, 22 listopada 2010

niespodzianka :)

z samego rana niespodzianka :)
przy porannej bitwie o zmianę pieluchy okazało się, że Antoni jest Antonim Dwunastozębnym :) przybył komplet czwórek :)
No i nic dziwnego, że przy ostatniej dwójce dostał 39 stopni gorączki... skoro to wychodziły, oprócz dwójki, jeszcze przynajmniej dwie czwórki :D

poza tym... Zima idzie :P Powietrze już zimowe...
Moja paprotka zaczęła w zastraszającym tempie gubić liście - zawsze na zimę z całkiem solidnego krzaczka zostają dwa smętne liście.... Za to na wiosnę zaczyna odrastać jak głupia :D
 No i z rana MUSZĘ wypić kubek cieplutkiego kakao - zdecydowany znak nadchodzącej zimy :)

sobota, 20 listopada 2010

szydełkowo

Wspominałam wcześniej, że eksperymentuję z szydełkiem :)

Pierwszego dzieła (mitenek) nie pokażę :P bo jest ogólnie mocno niewyględne i nie chcę nikogo straszyć :P

Drugie dzieło - rękawiczki dla Wojtka. to już jakoś wygląda, można pokazać.


Z czasem pewnie coś jeszcze na nie naszyję, coby takie gołe nie były.

A teraz trzeci wytwór :) wg. tutka stąd -->http://stwory.blogspot.com/
Oto Bilet :)




Strasznie mi się podoba :D
więc pewnie zaraz powstaną kolejne :)

Tyle na dziś, idę zmierzyć się z górą prasowania. Niestety podejrzewam, ze znów wygra mój wewnętrzny zwierz - leniwiec :P

poniedziałek, 15 listopada 2010

po wymiance

na Craftladies :)

jako, ze już się okazało co dla kogo itd. to mogę pokazać, co ja zrobiłam :P

sowiszcza dla Jagusi
po prawdzie to byłam średnio zadowolona i uważam, ze się niezbyt popisałam, ale JeanSówki się spodobały, więc się cieszę :)


a to ja dostałam
od Friendzel :)

no, było tam jeszcze coś - herbatki, kawki i słodkości, ale nie dotrwały do zdjęć :P

niedziela, 14 listopada 2010

powrócona

od rodziców. miłe ciche dni dobiegły końca :/

plan roboczy na dni "bezdzietne" został w większości wykonany - udało się dogadać z maszyną do szycia, skończyć rękawiczki - Wojtek założył i latał w nich wołając, że ma "packi" :D (zdjęcia wrzucę jak zrobię :P chociaż po prawdzie to mało co w tym do fotografowania :P), chałupa też względnie ogarnięta, zostało tylko mycie podłóg (na tę wyjątkową okazję pożyczyłam od brata mopa, bo mam dość zasuwania ze ścierą na kolanach :P) i prasowanie. Nawet okna mi się  udało przez te dni pomyć :D

Nie skończyłam za to "czegoś na skarpetki" dla Wojtka, ale mi się raz, ze nie chciało, dwa, że mi się wizja odmieniła. I nie ogarnęłam aparatem tego, co już mam porobione, a co by się przydało w końcu obfocić. Chyba jednak muszę zainwestować w nowe baterie, bo mnie szlag jasny trafi ><".

U rodziców sobie, powiedzmy, że odpoczęłam też, co się głównie objawiało włączeniem dzieckom MiniMini i zaszywanie się w jakimś cichym kątku z książką. Udało mi się w końcu dokończyć "Przedksiężycowych" Kańtoch - całkiem całkiem toto + "Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny" - miłe zaskoczenie, bo innych książek Brzezińskiej (znaczy się o Twardokęsku) przetrawić nie mogłam i wykładałam się na góra 30tej stronie + "Odnaleźć swą drogę" - też całkiem sympatyczne, chociaż to "swą" w tytule o mało mnie nie odstraszyło skutecznie od całej książki - bo na wszystkie "me, "twe", "swe" itd reaguję po prostu alergicznie. Ale czytadełko okazało sie dosyć przyjemne, może tylko główna bohaterka nieco wkurzająca - zachowuje się jak 12latka z burzą hormonalną... chociaż ja też bym chciała sobie tak czasem siąść nad flaszką wódki i ponarzekać sobie, jak świat mnie nie kocha i życie jest generalnie do dupy, mimo że nie jest :P 
eeeeeee.... w sumie to robię, może poza wódką, bo jest fuj :P a biedni czytelnicy bloga muszą tego wysłuchiwać... :P
No i wczorajszy wypad do niejakiej Marychetki i pogaduchy babskie do 1 w nocy (za co zostałam ukarana powstaniem dziecięcia młodszego o 5 rano ><")

mąż w tym czasie pozostał w Lu i się socjalizował o godzinach nieludzkich z moim bratem, a jego szwagrem :P gdzie również popędził i dzisiaj
za co prawdzopodobnie zostanie pokarany jutro straszliwym bólem głowy i generalnie życia.

ja w tym czasie idę się namaczać z "Wiedźmą.com.pl" w łapce :P

poniedziałek, 8 listopada 2010

cisza... :)

dziecka wybyły do dziadków. na tydzień. do piątku nie będzie krecików, teletubisiów i innego rozdartego towarzystwa :D

co prawda już we środę mnie zacznie pewnie nosić, ale póki co się nie przejmuję :P


mam ambitny plan wysprzątać mieszkanie, póki nikt nie będzie za mną biegał i wywalał tego, co właśnie schowałam, wyspać się, opanować maszynę do szycia oraz Allegro i skończyć rękawiczki dla Wojtka - jedną już zrobiłam i nawet jako tako wygląda :D.
a może jeszcze coś? :)

z mniej przyjemnych rzeczy - nie pojadę raczej do Warszawy... a tak się na ten wyjazd cieszyłam - a tu klops - pieniądze się nagle i tajemniczo (jak zwykle) skończyły.
chyba że jutro w totka wygram :P

Ogłoszenia