Pomoc dla Lenki

środa, 22 czerwca 2011

na szybko :) / fast note

14.06.2011 urodziła się Lena ^^
kawał baby, ponad 4 kg.
I jest najpiękniejszą dziewczynką na świecie ^^

Niestety, Lenka jest wciąż w szpitalu - ma powiększone komory mózgowe - grozi to wodogłowiem. Na razie wszystko jest w porządku, malutka jest tylko bardzo mało aktywna i ma problemy z przystawieniem do piersi, ale radzimy sobie z butelką. Czekamy na dalsze badania - coś więcej będzie wiadomo pewnie w piątek.

***
14.06.2011 Lena was born.
She''s the most beautiful girl in the world ^^

Unfortunatelly, she's still in the hospital - she's got problems with ventricles. As for now everything is ok, little one is just not too active and we've got problems with breastfeeding, but we managed with bottle. Nowwe're waiting for further medical examination

poniedziałek, 13 czerwca 2011

czekanie / waiting

to czekanie zaczyna mnie męczyć... ciekawe jak długo jeszcze... może dociągnę do Kupały? :P

na razie zapowiada się cudowny pobyt w szpitalu... :/ miała mnie doktorka dzisiaj położyć, ale raz, że na razie nic się nie dzieje, a dwa, że dowiedziałam się, że jasne, jak chcę to mogę zostać w szpitalu, ale jest wolnych tylko kilka łóżek na korytarzu - ginekologia jest tak zapchana. No to przepraszam, wolę poczekać w domu :/, nawet jeśli ma to oznaczać zamieszanie, jeśli zacznę rodzić w środku nocy.

A miałam nadzieję, że będzie lepiej, niż kiedy leżałam z Antkiem... wtedy na 6-osobowych salach leżało po 8 kobiet + 3 - 4 naświetlanych dzieci... koszmar. Po 3 dniach wyłam w poduszkę...

No ale na razie nie ma co się przejmować, początek tygodnia, to więcej pacjentek, może się przepcha :P.

W domu ciężko się ruszyć, bo panowie malują balkony, więc wszystkie roślinki trzeba było zabrać do środka... (przy okazji okazało się, że ogrodniczka ze mnie do d... :P nie wyrosło prawie nic, głównie pokrzywy, których na pewno nie sadziłam :P) na dodatek okna muszą być pozamykane, bo smrodzą podnośnikiem niemiłosiernie.
A mnie - na zmianę - albo roznosi energia, albo śpię... Powoli kończę też szydełkowe cosie, które pozaczynałam... Zrobiłam 5 słoików musu truskawkowego... (6 właściwie, ale 1 już pusty, bo się nie zawekował :P) I jutro pewnie jeszcze zbiorę się z rana i nazbieram trochę kwiatu lipy - kocham je absolutnie, to jeden z moich naj naj kwiatów i uwielbiam ten zapach... ^^
I naprawdę marzę, żeby już było po wszystkim.

PS. Aha, i skończyłam czytać "W północ się odzieję". Rewelacyjna ^^.

PS2.. Postaram się teraz wszystkie notki wrzucać po polsku i po angielsku. Zaczęłam się łapać na tym, że zapominam, jak się tego języka używa... czytać mogę, ale jak przychodzi czas, żeby samemu coś powiedzieć albo napisać... ups :P.
Przyznaję, że potężnym kopniakiem w tym kierunku było to, że do grona osób obserwujących mojego bloga dołączyła Angelina - której strona jest dla mnie wielkim źródłem inspiracji.

***
I'm tired of this waiting... I wonder, how long... maybe till Midsummer? :P

As for now it seems I'll have wonderful time in hospital... :/ My doctor told me, I'll be staying in hospital today, but nothing happens now, and I was told, that I, ofc, can stay, but there are beds only in corridor, the gynecology ward is full. Sorry, I prefer staying home :/, even if it means problems if the childbirth starts in the middle of the night.

And I really hoped, that it'll be better than when Anthony was born... then, in 6bed wards there were 8 mothers (with children ofc) and 3 - 4 special beds for children, who needed irradiation (or what it's called :P)... a real nightmare. At 3rd day I couldn's stop crying.

But now I'm trying to not be worried about that, it's the beginning of the week, so naturally there's more patients...

At home, there's really hard to move now, because they're painting the balcony, so all plants were moved inside (and it showed up, that I'm rather crappy gardener - naerly nothing grown up, mainly nettles - and I certainly didn't plant them :P) and all windows need to be closed - the lift  stinks really bad.
And as for me - I'm outbursting with energy or - sleeping.... slowly I'm getting to an end with all crochet things... I've made 5 jars of strawberry mousse (actually 6, but 1 is already empty, because it didn't close properly). And tomorrow morning maybe I'll go and collect some linden flowers - I absolutely love it, these are one of my favourite flowers and I really love that smell ^^.
And I really dream, that it's all over...

PS. I've just ended reading "I shall wear midnight". It's Great ^^.

PS2. From now I'll try to put posts both in Polish and English. I've noticed, that I'm forgetting how to use that language... reading and listening makes no problems, but when it comes to say or write something... whoops :P
I must admit, that a huge "kick" for that decision was when I saw that Angelina joined the group of my blog observers ... and her blog is a source of great inspiration for me. :)

sobota, 11 czerwca 2011

nie za wygodnie? :P

maluch jakoś nie chce wyłazić na świat...
może się skusi na mus truskawkowy? :)

puk puk, łobuzie, czas wychodzić...

niedziela, 5 czerwca 2011

szaleństw ciąg dalszy

w sumie to już bez szaleństw :P
za to zaległe zdjęcia.

po kolei.

1. Efekt nieobecności dziecków obu (poza - oczywiście - praniem, prasowaniem, sprzątaniem i naprawianiem :P).
Zaczęłam się denerwować, że nie mam gdzie biżuterii trzymać... to znaczy, niby miałam, ale miejsca mało, wszystko poplątane, a znaleźć kolczyki do pary...
To się zmajstrowało takie cuś.
rozmontowałam bambusowe drabinki do kwiatków :D
kiepskawa jakość zdjęć, bo ramka wisi w przedpokoju, który jest długi i ciemny :/.
Z czasem jeszcze trzeba będzie skołować coś na kolczyki-wkrętki, bo te jeszcze pomieszane leżą...

2. Prezent urodzinowy dla siostrzenicy :) wzór Beaśki - dziękuję :)
roboczo na imię dostała Adelajda :D
ma torebeczkę...
oraz szaliczek i berecik, gdyby zrobiło się zimno...
a w razie, gdyby temperatura podskoczyła, szaliczek można schować do torebki :).

3. Już po powrocie Wojtka od babci - wracałam z przedszkola i żal mi się zrobiło, jak zobaczyłam, ile płatków róż leży...
więc szybko podreptałam w krzaczory i wróciłam - królowa róż z włosami pełnymi pyłku i robaczków - z całą siatką płatków.
I dopiero zaczęłam się zastanawiać, co ja właściwie z nimi zrobię :D. Na przetwory jakoś nie mam weny... (może jak truskawki będą trochę tańsze, to zrobię dżem truskawkowo-pomarańczowy - temu się nie oprę :)). Część, ta mniej wyględna, poszła do suszenia z przeznaczeniem na kadzidło... część została przerobiona na wodę różaną...
Część czeka na przerobienie na peeling (robótka na dzisiejszy wieczór, albo jutro - jeśli blender sobie nie poradzi, będę musiała brata nawiedzić :P)...
A część...
została przerobiona na cukier różany (przepis z Green Canoe).
Będzie jak znalazł na prezenty dla mamy i siostry chrzestnej ^^.

4. Mydełka lawendowe.
Będą na prezent ślubny dla kolegi. Na sam ślub pewnie nie dam rady (to już w sobotę, a do soboty raczej nie dołażę)... ale mam nadzieję, że prezent się spodoba. Nawet jeśli nie do mycia, to pachną obłędnie i wyglądają też chyba nie najgorzej :P.


No i tyle. Teraz zostaje dodziubać w końcu ten woreczek szydełkowy... no i Wojtuś, jako spóźniony prezent na Dzień Dziecka, zażyczył sobie szydełkowe Totorki - więc będą Totorki.^^. Dalej w kolejce - hafty na wymiankę, serwetka... dużo planów, mam nadzieję, że siły też się znajdą :D

Swoją drogą, dziecię starsze ten Dzień Dziecka to miało wyjątkowo długi... 1go - atrakcje w przedszkolu w postaci wyjścia do ogrodu botanicznego oraz przyjęcie urodzinowe Zosi (wcześniej wspomnianej siostrzenicy :))... w piątek znowu Ogród botaniczny, tym razem z wujkiem - załapali się akurat na wigilię Nocy Kultury, więc kupa atrakcji - pisanie piórem (dostałam pięknie zapieczętowany list :D), gra na prawdziwym rogu, tkanie na krośnie, kiełbaski z ogniska...zmordowani wrócili obaj :) Fajnie mieć takiego brata... ^^
A dzisiaj - kurs gotowania w restauracji - prezent od siostry chrzestnej mojej :)

A na koniec - wielorybek :P
i tyle na dziś ^^.

piątek, 3 czerwca 2011

karty... i szaleństwa :)

dalej jestem okrągła... nie powiem, już zaczynam powoli mieć dosyć. Ciężko mi, a temperatury w ostatnich dniach nie pomagają (a dopiero co człowiek narzekał, że zimno :P).

Ale przez ostatnie dni szalałam troszkę :P.
Sprzątanie i takie tam... pranie i prasowanie ciuszków (i wieczne zdumienie, że te chłopaczki moje kiedyś takie maleńkie były...)
I parę rzeczy powstało :P zdjęcia będą jutro.

Za to znów się "bawię" kartami....
jakieś ćwiczenia itd. ...
i rozkład zgapiony od Sennej Wiedźmy.
Uniwersalny, faktycznie. I efekt... zobaczcie sami. Ogólnie, na ostatni czas...



jesteś... Rycerz Kielichów (wyłazi moja drażliwość... ostatnio potrafię być bardzo agresywna, dużo krzyczę, popadam w histerię, albo zamykam się w sobie... cierpi na tym niestety całe otoczenie :/)
powinnaś być... Giermek Kielichów (więcej zrozumienia i cierpliwości... trochę więcej uwagi poświęcić rodzinie,a nie tylko na wszystkich warczeć)
to rozwijaj... 2 Kielichów i Umiarkowanie (pójście na kompromis, a Umiarkowanie to już samo za siebie mówi :P)
tego unikaj.. Moc (agresja przede wszystkim... i odpuścić sobie trochę, ostatnio mam wrażenie, ze o wszystko muszę walczyć...)
to przed tobą... Rycerz Buław (czyżby lipcowy wyjazd na warsztaty?)
rada.. 3 Kielichów (więcej czasu spędzać z rodzina i przyjaciółmi, odpuścić i cieszyć się życiem...)


ktoś ma jeszcze coś do dodania? :P z radością poczytam :)

Ogłoszenia